Philip K. Dick- Trzy Stygmaty Palmera Eldritcha

Trzy Stygmaty Palmera Eldritcha"Bóg obiecuje życie wieczne. My je dajemy"

Takimi słowami, dokładniej cytatem z książki chciałbym zacząć recenzję "Trzech Stygmatów". Jeśli kiedykolwiek czytaliście P. K. Dicka, pana o dość osobliwym nazwisku, to wiecie już, że nie tylko nazwisko jest osobliwe, ale także to co pisze. Z tego co słyszałem nie wierzył w Nasz Świat w jako rzeczywiście realny... Może to jest sukces do napisania świetnych książek? Do tworzenia napięcia? Do bycia jednym z wielkich Mistrzów Fantasy i SF? Bo ta książka na pewno jest czymś czego długo nie zapomnicie.

Jestem pewien, że każdy wyjadacz książek z rodzaju popularno-naukowego, słyszał, albo nawet sam liznął "Ubika". A wielu z Nas widziało w telewizji "Pamięć Absolutną"(z panem od "Terminatora" i "Conana" w głównej roli). Ta książka nie ustępuje niczym tamtym dziełom. Ktoś po przeczytaniu jej może stwierdzić, że Dick miał jakieś urojenia z innymi światami, że wszędzie schemat jest ten sam, po prostu żenada i nużące. No cóż, jeśli tak uważa ta osoba to chyba wzięła z pułki nie "Trzy Stygmaty Palmera Eldritcha" a "Malinowa Kraina Andrzeja L. współtworzącego z liderem LPR". Choć i zapewne taka książka byłaby fascynująca (szczególnie, jeśli miała by zawierać "samą prawdę o świecie"). Ale tak, mamy tu kolejne odniesienie do sztucznych światów. Światów wyimaginowanych przez ludzi, przez Nas samych.

Troche o fabule. Jest rok 2016, ludzie skolonizowali trochę Układu Słonecznego, nawiązali nawet kontakt z Obcą cywilizacją (bądź co bądź chyba niezbyt udany). Ale dalej... No więc Leo Bulero, który włada wielką firmą, zajmującą się miniaturyzacją, zajmuje się czarnym handlem. Kolonistom z Marsa i tym podobnych siedlisk Ziemian. Z prostów produkuje, a potem sprzedaje narkotyk "Can-D" który, jeśli wykorzysta się go razem z zestawem "Perky Pat" pozwala się przenieść do innego świata. Dokładniej na Ziemię, i wcielić w Pat (jeśli jesteś kobietą) albo jej chłopaka (jeśli jesteś mężczyzną). Mimo, że dawka narkotyku nie działa długo, można co nieco zrobić i oderwać się od szarego życia w Kolonii. Wszystko idzie dobrze, kiedy to po 10 letniej podróży do Układu Proximy wraca Palmer Eldritch i przywozi ze sobą nową odmianę porostów. Leo węszy, że może mieć konkurencje. I tak się dzieje. Na rynek wchodzi "Chew-Z". A potem... zaczytujemy się w książce na dobre.

"Myślałem, że psychika mi siądzie" - te słowa usłyszałem gdy książkę przeczytał mój znajomy. Dobrze jest wymienić z kimś poglądy na temat tego co się czytało. I tak przyznaje mu racje, momentami nie nadążałem, po prostu nie wiedziałem jak odróżnić świat realny od świata "Chew-Z". Nie nadążałem. I jeśli się i wam to zdarzy to nic takiego, a raczej jeśli by się nie zdarzyło mogło by to być bardzo zastanawiające... Czasem mogą was złapać wątpliwości czy oby i my nie jesteśmy pod wpływem tego narkotyku, czy żując gumę wiemy czy nie żujemy właśnie tego? Nie. No bo... przecież wszystko może być możliwe w Naszym Świecie. Świecie Realnym, a zarazem Świecie Fantastyki.

Opisy uczuć i stany w jakich znajdują się bohaterowie, to co przeżywają, to Mistrzostwo. Zresztą jest to często(o ile nie zawsze) spotykane u tego Autora. Akcja jest plastyczna, co możecie czytać jako "dopasowuje się do umysłu czytelnika", do tego zręcznie zmienia się "wedle potrzeby", nie przebierając w niepotrzebnych dialogach, nieciekawych sytuacjach. W każdym zdaniu możemy znaleźć lub wychwycić coś, co zadziała na nasze zmysły. Na Nasze własne postrzeganie wydarzeń i świata. To właśnie dodaje uroku tej książce. Nie spotkamy dwóch osób które odniosą takie same wrażenia po przeczytaniu tej książki, więc ta recenzja także nie może być czymś optymalnym z czym wszyscy mogliby się zgodzić, nie muszą, niech czytają, bo o to mi chodzi ciągle pisząc ten długi monolog. I mam nadzieje, że wiele osób to zrobi!

Autor: Karol_Hellruner